sobota, 28 stycznia 2012

życie vs. marzenia

Widzę, że jednak nie udaje mi się tak często tu bywać jakbym chciała, ale to nic... Z przykrością informuję wszystkich, że w najbliższym czasie czeka mnie przeprowadzka. Z dużego miasta do niedużego... dobra po prostu z racji zawodu przenoszę się na zadupie. Ot tyle. Co więc pierwszego zrobiłam? Pytam Wujka Google czy jest tam miejsce do tańczenia. Znalazł. Szkoła tańca. Sztuk jeden. Zajęć dla dorosłych też sztuk i rodzai jeden. Zadzwoniłam do tejże szkoły i okazało się, że rozmawiam z właścicielem. Bardzo miły Pan, który na jedno z moich pytań odpowiedział "taniec to potrzeba wyższego rzędu. U nas nikt nie myśli żeby tańczyć".
Zrobiło mi się przykro, bo będąc na rozmowie w tymże mieście spotkałam masę ludzi siedzących w barze i na klatce schodowej zastawionej browarem. Jasne - na to kasa zawsze się znajdzie. Oni chyba nie zdają sobie sprawy, że taniec może dawać większego kopa i więcej radości niż piwo. Nikt im nigdy tego nie pokazał. Nie poczuli satysfakcji gdy im coś się udało. Szkoda. W mojej głowie jednak powstało pytanie - jak pokazać im to, że taniec jest piękny i że warto. Bo jeśli o to chodzi nie mam wątpliwości - warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz